sobota, 22 września 2018

"Ponad wszystko" - Nicola Yoon

Tytuł: Ponad wszystko
Autor: Nicola Yoon
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2016

Życie polega jedynie na nauce, śnie, jedzeniu i czytaniu. Cztery ściany, pielęgniarka i matka. Tyle. Osiemnaście lat to tylko cztery ściany. Całe życie to tylko cztery, białe ściany. Oddychanie dobrze oczyszczonym, przefiltrowanym powietrzem,  wymieniającym się co cztery godziny. To jest życie Madeline, które nie jest idealne, ale dobre. Zawsze tak sądziła. Jej cały świat ogranicza się do jej domu. Żadnych innych ludzi, gości, znajomych. Kompletnie nic. To jej wystarcza. Oczywiście do momentu. 

Madeline choruje na SCID. To ciężkie złożone niedobory odporności. Główna bohaterka tłumaczy nam, że ma uczulenie na cały świat i nie może wychodzić z domu. Ludzie, którzy muszą przychodzić do niej zostają odkażeni, co trwa mnóstwo czasu. Nawet lekcje przeprowadzane są przez Skype'a. Wszystkie rzeczy, które trafiają do jej "świata" - ubrania, książki, buty i inne, również podlegają odpowiednim zabiegom i są pakowane próżniowo. 
Wszystko wydaje się piękne.
Tak, piękne, dlatego, że ona nie zna innego życia i to jej wystarcza. Czuje się szczęśliwa. Ale... cały jej ułożony świat psuje przeprowadzka Olly'ego. Diabelnie seksownego.
Od tego momentu bardzo chce wyjść na zewnątrz. Chce normalnie żyć i mieć go obok. Zdaje sobie sprawę, że takie życie to nie życie. Spędzenie jednego dnia jak zwykły człowiek to szczyt jej marzeń. Czy podejmie śmiertelne ryzyko? Opuści dom?
Olly wywoła lawinę zdarzeń, które bez niego nie miałyby miejsca. Czy - i jak - katastrofalne w skutkach będą wybory dziewczyny.


Tę książkę kupiłam na wakacjach rok temu. Spodobała mi się jej okładka. I tak, często kupuję książki ze względu na to, jak zostały pięknie wydane. Tę jednak zakupiłam przede wszystkim z powodu zamieszania spowodowane premierą filmu na jej podstawie. Wszyscy - dosłownie wszyscy - byli zachwyceni filmem. Ja jednak chciałam najpierw sięgnąć po książkę (tu na pewno większość z Was doskonale mnie rozumie). W ten oto sposób, historia Madeline i Olly'ego trafiła na moją półkę.

Od bardzo dawna chciałam poznać jej treść, a ona wciąż patrzyła na mnie z półki. Kusiła mnie bardzo mocno. Ostatnio czytałam książki z innych gatunków, niekoniecznie takich, które biorę na co dzień do rąk. Potrzebowałam czegoś "mojego". Młodzieżówki, romansu, albo obyczajówki. Wybór padł na "Ponad wszystko". Po roku czekania na regale w końcu przyszła jej kolej. I to było to.

Książkę od samego początku czytało mi się nadzwyczaj dobrze. Od pierwszych stron wciągnęłam się w tę historię i bardzo chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Czytanie umilały mi przecudowne szkice, które przeplatały się z tekstem. Nigdy nie byłam zwolenniczką rysunków w książkach, ale te były przeurocze. Rozmowy z czatu między Olly'm, a Maddy to także dobry pomysł. Dzięki tym zabiegom lektura nie ciągnęła się i pochłonęłam ją błyskawicznie.  Przechodząc do fabuły, przyznam, że ta pozycja przerosła moja najśmielsze oczekiwania. Sam pomysł, według mnie, był świetny. Uwielbiam takie historię i pewnie to też sprawiło, że jestem nią zachwycona. Ale został on naprawdę bardzo dobrze wykorzystany. Nie jest to zwykła opowieść, chociaż tak się zapowiada. Chłopak, chora dziewczyna, miłość. Nie. Jest przepełniona mnóstwem nieoczekiwanych zdarzeń i zwrotów akcji. Pokazuje nam wiele emocji. Przede wszystkim wielką determinację i to, co naprawdę jest w życiu ważne. Możemy też zobaczyć ogromne cierpienie, strach czy złość. To, jaki wpływ na ludzi mają złe przeżycia, tragedie. I jak wielkie piętno odciskają one na ludziach. Jak niszczą.


Jesteśmy ludźmi, a ludzie potrzebują innych, aby żyć i prawidłowo funkcjonować. Tak jak my, Maddy też tego pragnie. I w tym tkwi całe sedno. Poznaje coś, bez czego nie może brnąć dalej i usilnie chce, aby to czego doświadczyła stało się jej codziennością. Zaczyna cierpieć. Bardzo cierpieć.
Mnóstwo wydarzeń sprawiało, że nie mogłam oderwać oczu od kartek. Nie mogłam złapać oddechu, przez to, co miało się zaraz zdarzyć, aby zaraz wypuścić powietrze z ulgą, lub aby rwać sobie włosy z głowy. Smuciłam się, śmiałam się, denerwowałam się(o, to szczególnie).
Autorka ma przyjemne pióro. Mimo tego w jak złej sytuacji położona jest Madeline, humor jej nie opuszcza. Chwilami nie mogłam powstrzymać chichotu, a co najgorsze, nieraz wybuchałam śmiechem. To było naprawdę urocze. Nigdy nie sądziłam, że poruszając takie tematy, można pisać  tak lekko i nieraz humorystycznie. Tak, że chce się czytać dalej, że pochłanianie dzieła jest przyjemne. Samo zakończenie nie jest ani smutne, ani wesołe. Można także powiedzieć, że jest i wesołe, i smutne. Paradoks, a jednak. Ja osobiście od pewnego momentu podejrzewałam, co może się wydarzyć. I tak, zgadłam. Ale przyznam, że to, iż wiedziałam jak ta historia może się zakończyć nie jest niczym negatywnym. Myślę nawet, że gdyby koniec okazał się inny, to byłabym bardzo, bardzo zawiedziona. To dziwne, ale chciałam, żeby fabuła tak się potoczyła. Dzięki temu jest jeszcze lepsza.
Kończąc, myślę, że ktoś, kto naprawdę chce, może mnóstwo z tej powieści wynieść. Wskazówek, prawd życiowych i zrozumie, co tak naprawdę się liczy.


Nie mam nic więcej do dodania. Napisałam tu wszystko, co chciałabym powiedzieć na jej temat. Żeby jeszcze bardziej zachęcić do sięgnięcia po nią, powiem, że jest to jedna z tych książek, którą z uśmiechem na ustach będę wciskać znajomym. I będę mówić: "MUSISZ TO PRZECZYTAĆ". Oraz cieszyć się i śledzić to, jakie wrażenia wywołuje ona na moich bliskich. Jedno słowo, które ją opisuje to: "wspaniała". 

"Zanim go poznałam, byłam szczęśliwa. Teraz za to żyję, a jedno wcale nie równa się drugiemu."

"Nie rozmawiamy, pozwalamy, żeby świat wydawał dźwięki zamiast nas, bo w tej chwili żadne słowa nie mają znaczenia."

Daję tej książce ocenę: 10/10

Adrianna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz